Jakiś czas temu miałem „przyjemność”, zasiąść na trybunach wraz z Klubem Kibica jednej z drużyn PLK. Pomimo, iż dana ekipa utrzymuje się w połowie stawki, zainteresowanie miasta koszykówka, jest jak zresztą w większości w naszym kraju – w bardzo opłakanym stanie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że znacząco mniejsze trybuny gości, było dużo bardziej zauważalna i co ważniejsze słyszalne. Kibice którzy tam zasiadali angażowali się znacząco w doping i w to co działo się bezpośrednio na parkiecie, a nie w to co słychać u sąsiada który zasiadł obok mnie, czy jak spisał się Adam Małysz w ostatnich zawodach.. Nie może więc dziwić fakt, że moje pierwsze wrażenie znacząco odbiegało od tego które pozostało w mej pamięci po Eurobaskcie w Polsce, który miałem przyjemność podziwiać bezpośrednio z trybun.
Mój jedyny podziw tyczył się jedynie fanatyków drużyny przeciwnej ( z wyjątkiem tych, którzy w trakcie podróży na mecz spożyli zdecydowanie zbyt wiele napojów wyskokowych). W większości byli oni odziani w podobnych (klubowych) barwach, wyposażeni w przeróżne atrybuty wzmagające tylko efekt kibicowania. Jednak nie chodzi mi o nich. Po mojej stronie zauważalna była jedynie garstka prawdziwych „fanów”, próbujących od czasu do czasu porwać tłum którąś z klubowych przyśpiewek… niestety nieudolnie.
Same końcówka spotkania na całe szczęście (choć w tym przypadku może niekoniecznie) była wyrównana. W tym momencie w rzekome kibicowanie zaangażowała się już większa część widowni. Niestety ów kibicowanie za bardzo przypominało mecz piłki nożnej, dwóch znienawidzonych drużyn. Wulgarne wyzwiska nie padały już tylko w stronę sędziego, ale co gorsze w kierunku zawodników. Totalny brak szacunku dla przeciwnej ekipy był widoczny przy każdej akcji. Całkiem zapomniany został fakt, iż na trybunach zasiadły również rodziny z dziećmi. Dziećmi, które mają być naszą przyszłością. To oni za kilka lat przejmą po nas pałeczkę, i to oni będą mieć znaczący wpływ na stan polskiego basketu w przyszłości. Jeżeli choć trochę zależy nam na zmianie tego co aktualnie dzieje się z naszą rodzimą koszykówka, musimy zacząć trafiać do najmłodszych. Nie można uczyć ich nienawiści do zawodników przeciwnej drużyny, w końcu oni wszyscy w dużej mierze uprawiają ten sport aby zapewnić nam rozrywkę. To oni są aktorami tego teatru zwanego meczem, a to jak całe widowisko będzie wyglądało zależy w bardzo znaczącym stopniu od nas – zasiadających obok. Emocje jakie im przekażemy, zostaną nam oddane w postaci coraz bardziej widowiskowych akcji.
Nie można czepiać się aż tak bardzo samego systemu szkoleniowego, bo jakie to będzie miało znaczenie skoro nie będzie chętnych do grania. A nie będzie ich na pewno jeżeli nie zainteresują się najpierw koszykówką. A skoro polskie mecze wyglądają jak wyglądają (oczywiście nie wszystkie, wielki szacunek dla niektórych polskich miast gdzie kultura koszykarska jest na naprawdę wysokim poziomie), to takowych osób będzie można szukać jak igły w stogu siana...
Doskonale Cie rozumiem. Też ostatnio byłem na meczu ekstraklasy i się spotkałem z podobnym zachowaniem. Denerwuje to ,że z takiego sporrtu robią piłkę nożna wyzwiska sędziego to już jest na porządku dziennym.
OdpowiedzUsuńI czego te młode pokolenie ma się nauczyć ?