piątek, 4 czerwca 2010

Lakers na 1:0 !!

3.06 ... to wtedy kibice z ponad 200 krajów rozpoczęli przygodę z Finałami NBA. Pierwsze piątki obu zespołów bez najmniejszego zaskoczenia. Boston przystąpił do tego meczu dokładnie tak jak przed dwoma laty gdy sięgali po mistrzostwo.

  Jedna z pierwszych akcji ukazała bardzo dobrze obraz walki który będzie nam towarzyszył przez najbliższe kilka dni, Ron Artest w starciu z Paulem Piercem przypomniał, że w liceum oprócz koszykówki trenował również zapasy - powalając swojego przeciwnika na parkiet. Początkowe minuty dały również odpowiedź na pytanie jakim kryciem LA sprzeciwią się Celtą. I tak jak wielu się spodziewało, przez większość spotkania mogliśmy oglądać Kobego uganiającego się za znacznie młodszym Rondo.
  Kwarta numer jeden to przede wszystkim dominacja Lakers w strefie podkoszowej, gdzie rządził Gasol (3-3 FG, przez pierwsze 6 min) wraz z Bynumem. Agresywna gra obu drużyn (po 9 fauli w pierwsze 12 min), przyniosła więcej strat Bostonowi - który został zmuszony do wysłania aż 3 zawodników w tej części meczu przeciwko Bryantowi (R. Allen - 2 faule, T. Allen - 3), z których jako ostatni Pierce pokazał hart ducha nabyty w dzieciństwie w LA na jednej z najgroźniejszych dzielnic, Englewood.
  Rasheed Wallace udowodnił, że jest najlepszym matche-upem na Gasola, znacznie ograniczając jego ofensywę, pieczętując swoje dokonania wielkim blokiem in-your-face . Mimo, iż Rajon Rondo nie był do końca sobą w tym meczy, nie dysponował już tak wielką energią jak miało to miejsce na początku Play-Off i tak miał znaczący wpływ na ofensywę Celtów. Co stało się wyraźnie widoczne po jego zejściu w II kwarcie. Końcówka pierwszej połowy to niewielki run ze strony LA, pozwalający gospodarzą udać się na przerwę z 9 punktową przewagą.
  Trzecia kwarta to w głównej mierze popis Bryanta, który tylko w tej części meczu zdobył 14 pkt. Kluczowa okazała się być również jego bezwzględna walka o wyeliminowanie kolejnych obrońców, co doprowadziło do ograniczenia czasowego R. Allena (12pkt w całym meczu). Napięcia związanego z coraz lepszą grą Lakers nie wytrzymał Wallace, przez co został ukarany faulem technicznym (6 w PO), otwierającym przeciwnikowi drogę do osiągnięcia największej przewagi - 20 punktowej.
  Ostatnie 12 minut to nieubłagana walka z czasem Celtów, rozpoczęta serią 8-1. Jednak ostatni głos i tak należał do Bryanta, który na zakończenie meczu oddał celny rzut za 3 pkt znad Pierca, kończący mecz wynikiem 102-89.

 Kluczowe dla zwycięstwa okazała się być walka w pomalowanym, zdecydowanie wygrana przez LA (48-28), gdzie karty rozdawał Paul Gasol (8 zbiórek ofensywnych) oraz ograniczenie Bostonu w punktach drugiej szansy do minimum (16-0 dla LAL). Teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na kolejny mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek (1.30). I tak przy okazji... Phil Jackson w swojej długoletniej karierze jeszcze nigdy nie przegrał serii rozpoczętej od zwycięstwa !!



Liderzy spotkania:

Los Angeles Lakers:
  * Kobe Bryant ( 30pkt, 7 reb , 6 ast)
  * Paul Gasol ( 23pkt, 14 reb , 3 ast)
  * Ron Artest (15 pkt, 3-5 za trzy punkty)

Boston Celtics:
  * Paul Pierce (24 pkt, 9 reb , 4 ast)
  * Rajon Rondo (13pkt, 8 ast, 6 reb)
  * Rasheed Wallace (9 pkt, 3-4 FG , 18 minut gry)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz